Mówi się, że brudne = szczęśliwe. I choć z całego wora prawideł, które można usłyszeć lawirując pomiędzy głowami babć, sąsiadek i mam wszelakich -to to,że brudne dziecko jest euforycznie szczęśliwe, przyzna chyba każdy.
Mam nadzieję,że większość rodziców nie zabrania już swoim dzieciom "namacalnego" odkrywania świata.
Bo tak samo jak dla małej Ninki, odkrywanie łączy się z wkładaniem do buzi wszystkiego co znajdzie się w jej rękach, tak dla Mii zabawa ziemią i wodą pozwala jej "dotknąć" natury.
I co najcudowniejsze dla mnie w tych beztroskich zabawach, to to ,że są darmowe i dla wszystkich.
Nie trzeba spędzać niedzieli, szukając w klimatyzowanym molochu najlepszej i najbardziej kolorowej zabawki, na której pudełku producent przekonuje nas, o jej niezliczonych walorach edukacyjnych i rozwojowych.
Wystarczy wyjść i pozwolić dzieciom wykorzystać naturę jako wielki i nieograniczony plac zabaw.
Ziemia i kałuża wody dały Mijci taką frajdę, że wołami nie mogliśmy zapędzić jej do domu. I co jest dla mnie naprawdę cudowne i uszczęśliwiające - to ta pewność,że one nie zamieniłyby tych błotnych zabaw na żadne inne - wymagające od nas jakiegokolwiek wkładu. Warto nie przeszkadzać dzieciom w ich kreatywnych zabawach, mimo, że później trzeba było wsadzić małą do ogromnego wiadra z wodą, żeby choć z grubsza błotna warstwa została umyta.Ale to w ogóle nie było już ważne.
I wcale nie uważam, żeby zabawki były złe, moje dzieci mają ich całkiem sporo, chcę tylko pokazać,że one nie zawsze są konieczne,żeby móc się rozwijać, poznawać,wymyślać i szaleć z radości!
A że Nina jeszcze nie gotowa do zabawy z błotem, które pewno zjadałaby garściami...dziś przedstawia się w swoim zawsze obecnym na twarzy uśmiechu.To niesamowite,ale ona uśmiecha się do każdego.Starsza zwykła była zaczynać znajomości od podkówki.
Jej letnia sukienka nawiązuje do naszych najbliższych planów.
W piątek wyruszamy na wakacje, przerwa wyczekiwana i wymarzona.
Mam nadzieję,że zebranie siebie,męża i dwóch dam nie będzie aż tak ciężkie, jak jest obecnie w mojej wyobraźni...Zaczynam od jutra,żeby rozłożyć "must take" na kilka dni.Jestem z tych nielubiących zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.I ciągle myślę, czy będąc już w połowie drogi, powiem sobie pod nosem :
" cholera, nie wzięliśmy...."
Gucia zaszyta
Ja uwielbiam patrzeć jak nasz Młody przygotowuje błotne mikstury bo poza domem liście, patyki, kałuże, kamienie to prawdziwe zabawki ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Pamiętam jak nasza roczna niegdyś Mijka, z uwielbieniem zbierała zewsząd wszystkie kamyki jakie napotykała na swojej drodze.Do dziś wkłada mi szczególne okazy do wózka małej.;p
UsuńNiech im tak już zostanie.