Kilka zaledwie rzeczy zdołałam skończyć. Jakoś ostatnio czas przelatuje przez palce, córa szaleje a ja chętnie kładłabym się z nią o 19stej..
No i miejsce składowe moich pędzli,farb,serwetek,drewienek itd itd. przeszło prawdziwy kryzys i zamiast pod schodami, znalazło się wszędzie - nawet w łazience ( dla córy bezpieczeństwa ).
A to wszystko dlatego,ze postanowiłam zrobić sobie mini mini pracownię. Myślę,że mini nie w pełni opisuje podschodową powierzchnię do zagospodarowania, ale innej opcji nie ma póki co więc nic nie mówiąc biorę się do pracy.
Oczywiście z największym zapałem bo wszystko zamierzam zrobić sama - czasem posilając się żółwiowymi rękami. Szału nie będzie,bo nie wiem czy metr na metr opisuje sprawę, ale biurko i półeczki i krzesełko i happiness :)
Dziś poczyniliśmy też pierwsze kroki przy córzanym prezencie. Jeszcze tydzień i będzie " sto lat ".
Zapowiada się ciekawie i cała zabawa w tym,że nie mamy pojęcia co z tego tak naprawdę wyjdzie.
Także niedoczekanie moje,żeby posklecać wszystko i zobaczyć efekt.
Kilka napisów, które coraz bardziej wkradają się w kategorię "ulubione".Szablony póki co się powtarzają, delikatnie więc odważam się je kolorować. I czekolada.tak tak tak.
 |
serducho czekające..;p |
 |
..na motyla |