wtorek, 22 października 2013

Jesteśmy !

Wykluło się maleństwo.Miłość się dwoi i troi.Siostra całuje, dotyka, głaska po bujnej czuprynce.
Można by powiedzieć,że sielanka. 
Chyba nigdy jeszcze jeden miesiąc nie obfitował dla mnie w tyle zmian.
Bo to jeszcze nie wszystko. A kolejna która się szykuje - także duża i myślę, zmieniająca nasze życie.
Ale jeszcze nie zapeszam, nie krzyczę z radości tylko czekam.

W pracowni zastój, jeszcze nie wiem co robić kiedy mała spi, a druga w przedszkolu.
Dylemat między pójściem spać z nią, spokojnym śniadaniem, odpoczynkiem po prostu a szyciem jeszcze nie skończył się tym ostatnim.
Na razie próbuję sobie wytłumaczyć,że 5 dni po porodzie można jeszcze bezkarnie nie robić nic.
I że świat się nie zawali, projekty nie utkną w pół, a zamówienia zostaną zrealizowane.

Obrazek świąteczny dla moich dziewczyn, zdążyłam jeszcze przed narodzinami, więc pokazuję.
Uwielbiam hafty.Krzyżyk za krzyżykiem.











Gucia



poniedziałek, 7 października 2013

krzyżyk i krzyżyk

Bawię się i bawię i końca nie widać.
Mikołaj z reniferem miał się zaramkować,ale ostatecznie skończył na poduszce.
Wiem,że dopiero początek października i wcale nie ogarnęła mnie przedświąteczna gorączka.
To tylko wynik mojej miłości do niemal wszystkich wzorów z książeczek RICO.
Stąd jeden wzór goni drugi i jeden pomysł prześciga się z dwoma następnymi.
Pewno zasypię was jeszcze nie raz krzyżykami, bo jak się już nie ma siły i można wygodnie usiąść wieczorkiem na kanapie - ręce same rwą się do pracy.
Rozważałam nawet spakowanie kanwy do szpitalnej torby,ale może troszkę mnie poniosło..;p

Oto i poducha,a niedługo coś świątecznego dla córeczek.
Haft z doszytą czerwoną bawełną w złote grochy.Z tyłu len.
A na czerwieni jeszcze cudna, bawełniana tasiemka w serduszka.
Uszyłam też do środka poduszkę wypełnioną kulkami silikonowymi,żeby można było spokojnie wyprać poszewkę.Najlepiej w rękach.








zahaftowana Gucia


sobota, 5 października 2013

w krainie dziecięcych marzeń

Już jakiś czas temu zamarzyłam sobie,żeby córze sprawić kołyskę dla lalki.
Nie wiem już sama czy bardziej jej czy sobie..ale że córa lubi bawić się ze mną - na pewno też będę mogła przebrać lalę i ukołysać ją do snu.
Cudo wymyśliłam sobie oglądając mnóstwo wnętrzarskich blogów ,
a problem realizacji nie istniał - wiedziałam komu powierzyć takie "drewniane" zadanie.
Jeśli jeszcze nie znacie - koniecznie zajrzyjcie TU i TU.
Mam już przepiękną skrzynię na kółeczkach od Marty i nie zawahałam się poprosić też o coś dla dziecięcia.
Moim skromnym zadaniem było tylko uszycie materacyka, poduszki i kołderki.
Oto i przedstawiam wam owoc naszej współpracy.
Jako,że wciąż biegam z kuleczką w brzuchu, a prezent poniższy to podarunek dla starszej od młodszej siostry - jako wyraz miłości i zapobiegliwości z mojej strony ( to wcale nie przekupstwo!), skrzętnie schowany czeka na mój powrót ze szpitalnej sali.







wkład własny - moja pościel :) 




Powstały też dwa ogromne pojemniki lniane z sówkami :




Dwa pojemniory w czerwone serducha :




No i pufa też się uszyła. Moja pierwsza taka duża i prawdziwie pufiasta.
Zamówiona w takich tkaninkach - komponują się razem genialnie.




Pozdrawia was ciepło wciąż szyjąca mama - jeszcze - jedynaczki :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...