Pojawiają się w moich myślach częściej niż mogłabym to sobie wyobrazić.
Pomyślałam więc ,że skoro nie da się napisać posta o postępach w pracy, może powinnam się najprościej wytłumaczyć..Bo plany były ambitne a początek roku skłania do "zaczynania" w ogóle.
Że fitness już na pewno, że koniec z czekoladą, że kalendarz i plany dni,tygodni i ...ciągle mnie ponosi!
Nowy rok - owszem, pojawił się.Plany zapisane - można byłoby wytapetować nimi łazienkę.
Pomysły na rozwój - życia mogłoby zabraknąć, żeby spróbować wszystkiego.
Wyliczanka idzie zgrabnie, żeby zakończyć się delikatnym grymasem na twarzy, choć wcale nie utopioną nadzieją!
Chyba muszę w końcu przyznać,że mam dwoje dzieci. Nawet mnie samą śmieszy moja naiwność.
Bo wiara wiarą , dzieci dziećmi, a czas i tak ma wszystko gdzieś i robi swoje.
Toczę z nim codzienne boje, walka taka, walka siaka...wkurzam się na swoją słabość,wkurzam na wolę, że tak bardzo chce się spełniać. Potem zaczynam się stresować, bo przecież obiecałam, że uszyję, przyjęłam nowe zamówienie, bo uwielbiam i przecież chcę to robić.W kolejce stoi też i niecierpliwe zmęczenie, które podkłada mi nogi, żeby trudniej było wstać do maszyny...ale na końcu tej historii znalazłam magię.
Pewno się nie spodziewaliście! Ale jest! Bo idę do pokoju mojej ,niedługo już, trzylatki i nie mogę znaleźć jej głowy, zakopanej pod stertą pluszaków i innych "niezbędników" zasypiania. Przykrywam jej zawsze odkopane spod kołdry ciałko, słucham spokojnego oddechu i serducho szaleje z miłości i troski.
Wydaje mi się najsłodszą istotą na Ziemi.
I jaka jestem szczęśliwa wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Bo układając się do snu , obok mnie leży coś jeszcze kruchszego .Trzymiesięczna mikro córa wyzwala kolejne wodospady uczuć.
Oglądam jej podnoszący się i opadający brzuszek, daję jeść oglądając rozkoszny obrazek zassanych ust i słuchając łapczywego przełykania,dotykam paluszków i zasypiam, czując ten jedyny i niepowtarzalny niemowlęcy zapach.
I wtedy przychodzi taka myśl,że przestaję się przejmować. Bo wiem,że cały świat wokół poczeka, a te magiczne momenty kiedy dzieci są tak bardzo bardzo kruche i zależne od naszej miłości , kiedy obie stópki zmieszczą się w naszej dłoni, kiedy mogę posłuchać ,że w lecie chodzi się w "klapankach" i "lubię cię, że mnie kochasz"...chyba już nic nie muszę pisać.
Tworzy się, ale w rytm cór.Wielu rzeczy nie pokazuję bo już były, czasem wklikam zdjęcie tylko na fejsbuka.I dalej krzyczę ,że :"będzie się działo"! Więc zaglądajcie i trzymajcie kciuki za moje siły!