wtorek, 21 stycznia 2014

nadszedł dzień wyjaśnienia

Córzynki rosną i dają siłę na wszystko.Zawojować cały świat można byłoby karmiąc się ich miłością.
Pojawiają się w moich myślach częściej niż mogłabym to sobie wyobrazić.
Pomyślałam więc ,że skoro nie da się napisać posta o postępach w pracy, może powinnam się najprościej wytłumaczyć..Bo plany były ambitne a początek roku skłania do "zaczynania" w ogóle.
Że fitness już na pewno, że koniec z czekoladą, że kalendarz i plany dni,tygodni i ...ciągle mnie ponosi!
Nowy rok - owszem, pojawił się.Plany zapisane - można byłoby wytapetować nimi łazienkę.
Pomysły na rozwój - życia mogłoby zabraknąć, żeby spróbować wszystkiego.
Wyliczanka idzie zgrabnie, żeby zakończyć się delikatnym grymasem na twarzy, choć wcale nie utopioną nadzieją!
Chyba muszę w końcu przyznać,że mam dwoje dzieci. Nawet mnie samą śmieszy moja naiwność.
Bo wiara wiarą , dzieci dziećmi, a czas i tak ma wszystko gdzieś i robi swoje.
Toczę z nim codzienne boje, walka taka, walka siaka...wkurzam się na swoją słabość,wkurzam na wolę, że tak bardzo chce się spełniać. Potem zaczynam się stresować, bo przecież obiecałam, że uszyję, przyjęłam nowe zamówienie, bo uwielbiam i przecież chcę to robić.W kolejce stoi też i niecierpliwe zmęczenie, które podkłada mi nogi, żeby trudniej było wstać do maszyny...ale na końcu tej historii znalazłam magię.
Pewno się nie spodziewaliście! Ale jest! Bo idę do pokoju mojej ,niedługo już, trzylatki i nie mogę znaleźć jej głowy, zakopanej pod stertą pluszaków i innych "niezbędników" zasypiania. Przykrywam jej zawsze odkopane spod kołdry ciałko, słucham spokojnego oddechu i serducho szaleje z miłości i troski.
Wydaje mi się najsłodszą istotą na Ziemi.
I jaka jestem szczęśliwa wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Bo układając się do snu , obok mnie leży coś jeszcze kruchszego .Trzymiesięczna mikro córa wyzwala kolejne wodospady uczuć.
Oglądam jej podnoszący się i opadający brzuszek, daję jeść oglądając rozkoszny obrazek zassanych ust i słuchając łapczywego przełykania,dotykam paluszków i  zasypiam, czując ten jedyny i niepowtarzalny niemowlęcy zapach.
 I wtedy przychodzi  taka myśl,że przestaję się przejmować. Bo wiem,że cały świat wokół poczeka, a te magiczne momenty kiedy dzieci są tak bardzo bardzo kruche i zależne od naszej miłości , kiedy obie stópki zmieszczą się w naszej dłoni, kiedy mogę posłuchać ,że w lecie chodzi się w "klapankach" i "lubię cię, że mnie kochasz"...chyba już nic nie muszę pisać.

Tworzy się, ale w rytm cór.Wielu rzeczy nie pokazuję bo już były, czasem wklikam zdjęcie tylko na fejsbuka.I dalej krzyczę ,że :"będzie się działo"! Więc zaglądajcie i trzymajcie kciuki za moje siły!




czwartek, 9 stycznia 2014

pierwszy pokój córzyn

   Czasem przerwy są potrzebne.Można sobie odpocząć, przemyśleć wiele, poukładać, zaplanować, pomarzyć..wreszcie można się i zniecierpliwić.
2013 był naszpikowany wydarzeniami jak chyba żaden inny w moim życiu.
Najważniejszym jest oczywiście mała kruszyna, która wykluła się pod koniec roku, dając mi absolutną satysfakcję jeśli chodzi o dziecięce spełnienie :) Zawsze chciałam mieć co najmniej dwójkę i ,mimo że zarzekam się, że to już koniec, to im starsza staje się moja druga córeczka, tym bardziej tęsknię do okresu z którego już wyrosła.
Małe jest tak bardzo bardzo bezbronne i niewinne. Ten czas niemowlęctwa jest nie do opisania.
Córzyny razem też - widok bezcenny.
   Udało się też znaleźć mieszkanie marzeń na poddaszu starej kamienicy.
Pokój za pokojem, będę zmieniać je według siebie.Zaczęłam od najważniejszego miejsca , gdzie zwykle przenoszą się wszelkie imprezy i spotkania - pokoju dziewczyn. Choć póki co mieszka tam tylko jedna, druga z nami w łóżku :)
Następny w kolejce jest salon - ale to na inny post.
   Jest dużo bieli bo pokój dość ciemny. Duży,chyba większy nawet od salonu.
Jeszcze niedopieszczony do końca, ale powolutku..choć ja zawsze chcę wszystko już, teraz. Ćwiczenia na studzenie zapału mam jak znalazł ;p
   Szyć też zaczęłam choć ledwo trzymam się na nogach ostatnio  - nie wiem czy to ta śmieszna zima czy moje dziecko wysysa ze mnie wszystkie soki witalne, ale energii ze świeczką szukam każdego wieczora.
Postanowiłam jednak, że wraz z nowym rokiem, czas wrócić do "pracy". I przyznam ,że przyszło też powiększające się zniecierpliwienie wobec braku rozwijania mojej pasji tworzenia.
Choć w najbliższym czasie nic nowego, nic odkrywczego i nic jak obiecałam, ale muszę nadrobić trochę zamówień i odszyć co obiecałam.Potem będzie czas na własne projekty.
   Po tym przydługawym i mam nadzieję, znośnym wstępie, pokój dziewuch : tadam




mini córzynka - little helper :):):) 


cudny obrazek od meryselery







mama dwójki ucieka szyć




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...